Ciężko jest zrobić ten pierwszy krok.

Mamy noworoczne postanowienia, życzenia wypowiadane w myśli w każdy dzień naszych urodzin czy też chociażby przemyślenia w dzień czyjegoś pogrzebu. Krótko mówiąc jest wiele różnych okazji idealnie nadających się na pewne refleksje. Zawsze wtedy nachodzi nas ta mała, wkurzająca czasami myśl, że przydałoby się kurcze wreszcie coś w tym swoim życiu zmienić. Ale jak często rzeczywiście przechodzimy do czynów?

Sądzę, że nie pomylę się wiele jeśli stwierdzę, że prawie każdy z nas miał jakiś swój przełomowy moment, kiedy powiedział – Basta! Koniec z tym! Czas na zmiany!
Jeśli takiego momentu się nie miało – spokojnie. Po prostu jeszcze nie nadszedł ;) 

Dla mnie ten przełomowy moment nastąpił w trakcie ostatnich wakacji.

Mianowicie był to moment gdy przy okazji zakupów z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że nawet spodnie o rozmiarze 40 zaczynają się na mnie lekko opinać! Wiem. Nawet dla mnie, kiedy to piszę, brzmi to na prawdę trywialnie :)
Ale żebyście nie wieszali na mnie psów, że jakieś anorektyczne ideały propaguję – nie był to jedyny czynnik, który poprowadził do decyzji o wprowadzeniu w swoim życiu pewnych zmian. Była to jedynie ta ostatnia kropla, która – jak to mówią – przepełniła czarę goryczy.

Żeby nie wyczerpywać w jednym wpisie wszystkiego co mogłabym mieć do powiedzenia uznajcie to za pewien wstęp do tego dziennika.
Będziecie tu mogli przeczytać o moich zmaganiach z odchudzaniem, „szukaniem” swojej drugiej brzydszej połówki, dzielną walką ze studiami oraz kilkoma innymi dylematami, które zapewne wyjdą jeszcze w praniu. Czyli krótko mówiąc – o problemach każdej typowej dziewczyny ;)