Nic nie przynosi takiej satysfakcji z diety jak przymierzenie dawno nienoszonego ciucha :D

Przyznam, że niby widzi się na wadze ubywające kilogramy, ale tak dobitnie to się tego jednak nie odczuwa ani tym bardziej nie dostrzega patrząc w lustro. Dopiero dzisiaj jak włożyłam spodnie, które ostatnim razem miałam na sobie ledwie na początku mojej walki z nadprogramowymi kilogramami, to poczułam wyraźnie jakie efekty przyniosła nowa dieta!
Fantastyczne uczucie! :)

Użyłam tam wyżej co prawda słowa dieta, ale tak właściwie to nie jest to chyba odpowiednie określenie. Zazwyczaj mówiąc o diecie ma się na myśli tylko pewien okres (a nie stałą zmianę nawyków), przez który dana osoba ma zamiar trzymać się jakiegoś dziwnego, wymyślnego rygoru żywieniowego w celu jak najszybszej utraty wagi. Dużo się mówi chociażby o diecie Dukana (czy jakoś tak), wysoko-białkowej czy nisko-proteinowej… No, po prostu cuda niewidy!
Z kolei cała ta dieta, którą ja tu sobie wprowadzam w życie to jest raczej moje trwałe postanowienie. Ustaliłam sobie pewne zasady, których mam zamiar się już zawsze trzymać. Chcę po prostu żyć zdrowo, a do tego niezbędna jest właśnie trwała zmiana nawyków żywieniowych. A żeby ta zmiana była trwała to już od początku wiedziałam, znając siebie, że ta zmiana nie może być zbyt surowa :) Bo tak to bym tygodnia pewnie nie dotrwała.
A tak, to na tej swojej „diecie” jestem już od wakacji i wcale nie zamierzam od niej odchodzić. Cieszy mnie to, że udało mi się w tym wszystkim wytrwać i przyznam, że w takich momentach jak dzisiaj z tymi spodniami przynosi mi to nie małą satysfakcję!

Także wszystkim Paniom i Panom, którzy też się zmagają bądź zamierzają zmierzyć z podobnym problemem życzę przede wszystkim wytrwałości i dużo cierpliwości! :)  Na prawdę będzie warto!